To niesamowite jak wielu otaczających nas ludzi nie rozumie podstaw finansów domowych. Nie chce siebie stawiać ponad wszystkimi jako tego jedynego rozumnego. Nie oto chodzi. Obserując jednak osoby narzekające na sytuacje finansową zadziwia mnie fakt że nie chcą lub nie dopuszczają w ogóle świadomości wyciągnięcia wniosków i podjęcia jakiejkolwiek zmiany aby wyjść z zaistniałej sytuacji. Jedyne wyjście? "musze zarabiać więcej" "szef za mało mi płaci"
Problemy finansowe generują niewyobrażalny stres ( kto tego nie przeżył :) Ludzmi zaczyna kierować wszechobecny strach towarzyszący każdego dnia od momentu dzwonka porannego budzika do pracy.
Towarzyszący stres często powoduje frustrację, łatwiej o wyprowadzenie z równowagi, sprzeczki, awantury obarczanie się winą. Naprawde zadziwiające i niesamowite jest dla mnie to że najcześciej ludzie samoczynnie doprowadzają się do takich sytuacji obarczając winą innych a nie siebie. (szef mało płaci, podatki są za wysokie, bogaci to złodzieje itd.). To trochę tak jak bym widział alkoholika , który wlewa w siebie następną szklankę wódki jednocześnie nie widząc swojego problemu, lub osobę bardzo otyłą która przez lata obrzera się hamburgerami nie zdając sobie sprawy do czego to może doprowadzić. Nie chce nikogo obrażać tymi porównaniami. Chdzi mi o porównanie do sytuacji, a nie do tych osób żeby było jasne. Dlatego dochodzę do wniosku że nieustanne nawyki finansowe zwiazane z (czesto zbednym) wydawaniem pieniędzy można nazwać nałogiem. Skoro można uzależnić się od gier komputerowych kupujac non stop nowe gry spedzajac godziny przed ekranem monitora tak samo mozna popaść w nałóg wydawania korzystając z niekończoncych się promocji, kart kredytowych ( nie rzadko co najmniej kilku ) pożyczek, wydając nie rzadko więcej niż się zarabia.
Częstym powodem doprowadzenia się do takiego stanu jest brak jakiejkolwiek edukacji finansowej której poprostu nigdzie nie nabywamy. Szkoły uczą nas jak zostać dobrymi pracownikami, a w świat wchodzimy jako analfabeci finansowi. Konsumujemy, kupujemy na kredyty, pożyczki. Napędzamy gospodarke, płacimy podatki, generujemy przez to wieksze wpływy do rządowej kasy. Podobają nam się coraz to nowsze "zabawki" i od nowa zaciagamy kredyty. My się zadłużamy, gospodarka się kręci. Jako analfabeci finansowi idealnie pasujemy do systemu jako konsument. Ludzie wydają czesto więcej niż zarabiają. Zadziwiające jest dla mnie to że ludzie często wolą wydawać pieniądze na przyjemności żyjąc z dnia na dzień z uczuciem coraz częsciej wspomnianego strachu finansowego niż spróbować coś z tym zrobić.
Każdy ma prawo żyć jak chce. Nie było by w tym nić dziwnego gdyby nie fakt że ludzie ci w pewnym momencie zadłużeni i zdesperowani szukają pomocy. Czy naprawdę trzeba sięgnąć (finansowego) dna jak w wyżej wymienionym przykładzie alkocholik aby dostrzec swoje dotychczasowe błedy? To się właśnie nazywa "nowotwór portfela".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz